Markus Zusak „Złodziejka książek”. Poleca Julia Łapińska

W 2020 roku w konkursie na recenzję niemieckojęzycznej książki uczestniczyła Julia Łapińska z Uniwersyteckiego Liceum Ogólnokształcącego im. Pawła Adamowicza. Julia zajęła w tym konkursie pierwsze miejsce.

To ona zaprasza Was dziś do lektury „Złodziejki książek” Markusa Zusaka, książki dla młodzieży i dorosłych, którą i my czytaliśmy z zapartym tchem.

Marcus Zusak „Złodziejka książek”.
Do spotkania ze „złodziejką” doszło w małej gdańskiej księgarni. Uwagę moją przykuł trochę kontrowersyjnie brzmiący tytuł ,,Złodziejka książek”. Zastanawiające było dla mnie kto i po co kradnie książki w czasach, kiedy ludzie ich prawie nie czytają? Przeglądając stronice natknęłam się na fragment ,,Ona była złodziejką książek, której brakowało słów” – intrygujące, więc postanowiłam zapoznać się bliżej z powieścią Markusa Zusaka ,,Złodziejka książek”.

Rozgrywająca się w Niemczech w latach 1939-1943 powieść opowiada historię dziewczynki imieniem Liesel Meminger. Kilkunastoletnia Niemka jest tytułową złodziejką książek, jednak niezwykłą, bo kradzieży nie dokonuje dla wzbogacenia czy zabawy, a w celu odkrywania znaczenia, potęgi słów służącemu poszerzaniu jej wiedzy o życiu. Tłem życia codziennego Liesel jest II Wojna Światowa i towarzyszące temu cierpienie, śmierć, głód i nędza. Akcja powieści dzieje się na przedmieściach Monachium, małe miasteczko staje się centrum akcji tej jakże nietypowej książki.

Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie postać narratora. W moim dotychczasowym dorobku przeczytanych książek, nie spotkałam się z tak oryginalnym narratorem – Śmiercią. To ona opowiada czego jest świadkiem stwierdzając ,,Powiadają, że wojna jest najlepszą przyjaciółką śmierci”. Śmierć Zusaka jest nietypowa, lubi ludzi i nie rozumie, dlaczego tak bardzo wszyscy się jej boimy. Winą zabijania obarcza życie, które sprawia ludziom tak wiele cierpienia i bólu. Śmierć jest życzliwa, kiedy nas zabiera, bo oszczędza wszystkiego złego, czego doznajemy właśnie w życiu. Odnoszę wrażenie, że w ten sposób usprawiedliwia swoje poczynania. (…)

Z książki dowiadujemy się, że Liesel wychowuje się w rodzinie zastępczej. Jej przybranymi rodzicami są Hans i Rosa Herbermann, biedni Niemcy, którzy w zamian za niewielką pensję podjęli się wychowania dziewczynki. Hans, jest wysokim mężczyzną o srebrnych oczach, grającym na akordeonie, a zarabiającym na malowaniu domów. Jego małżonka, Rosa, nie jest typową, pełną ciepła, kobietą – na pewno posiadającą wielkie serce, ale ukryte pod szorstkim sposobem bycia. To nie ona poświęca swój czas dziewczynce, próbując jej czegoś nauczyć, a jej mąż. To dzięki Hansowi dziewczynka, w niewielkim stopniu, może zagłuszyć nocne koszmary. Przecież wojna, to nie miejsce dla dzieci, które powinny dorastać z dala od wszelakiego zła. Liesel czytając książki, ucieka w bezpieczny, piękniejszy świat i to daje jej, w niewielkim stopniu, ale jednak poczucie bezpieczeństwa.

Zagłębiając się dalej w losy Liesel, poznajemy Rudyego, chłopca o włosach „w kolorze cytryny” oraz Maxa, który dzięki dobroci Hansa i Rosy znajduje schronienie w ich piwnicy. Nie bez znaczenia jest fakt, że Max jest Żydem, a głowa rodziny Herbemannów jest Niemcem, dorastającym państwie rządzonym przez zagorzałego wroga Żydów – Hitlera. Można by pomyśleć, że takie sytuacje nie mają prawa się zdarzyć, a jednak. (…)

Powieść pokazuje okrucieństwo niemieckich żołnierzy, nie tylko wobec Żydów, ale również tych Niemców, którzy nie są sprzymierzeńcami Hitlera. Z pewnością Hans i Rosa wykazali się ogromną odwagę przyjmując pod swój dach Maxa. Chyba autor próbował nam przekazać, że i wówczas można było trafić na dobrych ludzi, którzy mimo ryzyka, pomagali innym.

Sądzę, że ważnym elementem książki jest specyficzny styl pisania, którego bazą jest niesamowicie wzruszająca historia Liesel. Markus Zusak pisząc „Złodziejkę książek” posłużył się genialnymi opisami, językiem tak barwnym, że w mgnieniu oka potrafi przenieść do tamtych czasów. Przez mnogość przymiotników i przysłówków odnosiłam wrażenie, że książka jest wręcz namalowana słowami, które nawet osobie niewidomej, pozwoliłyby sobie wyobrazić tamte miejsca i ludzi. Pisanie w ten sposób nie jest czymś, co każdy może zrobić – to prawdziwa sztuka. Tylko pisarz o talencie Zusaka mógł sprawić, abyśmy odnaleźli pozytywy tej historii. To książka o sile słów i różnorodności i bogactwie języka, która mogłaby bez trudu stać się kanwą musicalu czy sztuki teatralnej.(…)

Narrator złodziejki, w osobie Śmierci, jest wyraźnie przedstawiony jako samotny, wręcz nawiedzony, który zachwycony naturą człowieka stara się przeniknąć do jego świata. Mimo, że Śmierć gości w tej książce, nie jest całkowicie przygnębiająca i smutna. Na stronach tańczy żywy humor, a bogactwo opisów i wspaniałe otwarte serca bohaterów podnoszą na duchu. Poza tym wspaniale jest przeczytać tak wyważoną historię, w której zwykli Niemcy – nawet ci blondyni o niebieskich oczach – są również narażeni na utratę życia, na prześladowania, dokładnie tak samo jak Żydzi. (…)

Zusak znalazł sposób na nadanie świeżego podejścia do często opowiedzianej historii. Przedstawił drugą stronę monety. Czy naprawdę powinniśmy współczuć ludziom ukrywającym się w piwnicy na przedmieściach Monachium? Niby tak, bo ten ogrom cierpienia, wojna, nie powinna mieć miejsca. Z drugiej strony Niemcy to członkowie partii nazistowskiej, bez znaczenia czy byli jej członkami dobrowolnie czy z przymusu. Niemcy, pokolenie hołdujące wówczas Hitlerowi, uważający, że Żydzi nie są lepsi od szczurów. Ci bezwzględni zestawieni, przez autora, z tymi o ludzkiej twarzy, którzy ukrywali Żyda we własnej piwnicy.

„Złodziejka książek” to również historia zwykłych, niewinnych dzieci, pokrzywdzonych przez wojnę, takich jak Liesel. Tu nasuwa się pytanie – Czy w ogóle jesteśmy lepsi, jeśli nie odczuwamy współczucia i smutku? Śmierć wykonuje świetną robotę, zadając wszystkie te pytania w spokojny i dyskretny sposób.

Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, to była bardzo emocjonująca przygoda, która na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci. Nie żałuję czasu poświęconego na przeczytanie tej książki i uważam, że ten kto po nią sięgnie nie będzie zawiedziony. Moje przemyślenia na jej temat nigdy nie oddadzą specyfiki i oryginalnemu podejściu, ale mam nadzieję, że zachęcą do przeczytania tego wyjątkowego dzieła.

Marcus Zusak „Bücherdiebin”
Meine Begegnung mit der „Diebin“ fand in einer kleinen Buchhandlung in Gdańsk statt. Meine Aufmerksamkeit wurde erregt durch den etwas fragwürdig klingenden Titel „Die Bücherdiebin“ aufmerksam. Ich habe mich gefragt, wer Bücher stiehlt und warum, in einer Zeit, in der die Menschen sie kaum noch lesen? Beim Durchblättern der Seiten stieß ich auf die Passage „Sie war eine Bücherdiebin, der die Worte fehlten“. Deshalb beschloss ich, mir Markus Zusaks Roman „Die Bücherdiebin“ genauer anzusehen.

Der Roman spielt in Deutschland zwischen 1939 und 1943 und erzählt die Geschichte eines eines Mädchens namens Liesel Meminger. Das deutsche Mädchen im Teenageralter ist die Bücherdiebin des Titels, aber eine ungewöhnliche, denn sie stiehlt Bücher nicht, um sich zu bereichern oder sich zu amüsieren, sondern um die Bedeutung, die Macht der Worte zu entdecken und ihr Wissen über das Leben zu erweitern. Der Hintergrund von Liesels Alltag ist der Zweite Weltkrieg und das damit verbundene Leid, Tod, Hunger und Elend. Der Roman spielt in einem Vorort von München, einer Kleinstadt, die zum Mittelpunkt des Geschehens in diesem sehr ungewöhnlichen Buch wird.

Ich war unglaublich beeindruckt von der Persönlichkeit des Erzählers. In allen Büchern, die ich bisher gelesen habe, ist mir noch nie ein so origineller Erzähler begegnet – der Tod. Sie ist diejenige, die erzählt, was sie erlebt hat, indem sie sagt: „Man sagt, dass der Krieg der beste Freund des Todes ist“. Zusaks Tod ist ungewöhnlich, sie mag die Menschen und versteht nicht, warum wir alle solche Angst vor ihr haben. Er gibt dem Leben, das den Menschen so viel Leid und Schmerz zufügt, die Schuld am Töten. Der Tod ist wohlwollend, wenn er uns mitnimmt, denn er erspart uns all die schlimmen Dinge, die wir im Leben erleben. Ich habe den Eindruck, dass sie auf diese Weise ihr Handeln rechtfertigt. (…)

Aus dem Buch erfahren wir, dass Liesel in einer Pflegefamilie aufwächst. Ihr Pflegekind Ihre Pflegeeltern sind Hans und Rosa Herbermann, arme Deutsche, die gegen ein geringes Entgelt die Verantwortung für die Erziehung des Mädchens übernommen haben. Hans ist ein großer Mann mit silbernen Augen, der Akkordeon spielt und sein Geld mit dem Streichen von Häusern verdient. Seine Frau Rosa ist nicht die typische warmherzige Frau – sie hat zwar ein großes Herz, das aber unter einer rauen Art versteckt ist. Nicht sie widmet dem Mädchen ihre Zeit und versucht, ihr etwas beizubringen, sondern ihr Mann. Es ist Hans zu verdanken, dass das Mädchen seine nächtlichen Ängste ein wenig unterdrücken kann. Schließlich ist der Krieg kein Ort für Kinder, die fern von allem Bösen aufwachsen sollten. Wenn Liesel die Bücher liest, flüchtet sie in eine sicherere, schönere Welt, und das gibt ihr, wenn auch nur in geringem Maße, so doch ein Gefühl der Sicherheit.

Wenn wir uns näher mit Liesels Schicksal befassen, lernen wir Rudy kennen, einen Jungen mit Haaren „von der Farbe eines Zitrone“ und Max, der dank der Freundlichkeit von Hans und Rosa in deren Keller Unterschlupf findet. Max ist Jude, und das Oberhaupt der Familie Herbemann ist Deutscher, aufgewachsen in einem Land, das von einem entschiedenen Judenfeind regiert wurde – Hitler. Man sollte meinen, dass solche Situationen nicht vorkommen dürfen, und doch gibt es sie. (…)

Der Roman zeigt die Grausamkeit der deutschen Soldaten, nicht nur gegenüber den Juden, sondern auch gegenüber den Deutschen, die nicht zu Hitlers Verbündeten gehören. Sicherlich haben Hans und Rosa großen Mut bewiesen, als sie Max bei sich aufnahmen. Ich denke, der Autor wollte uns vermitteln, dass es auch damals schon möglich war, guten Menschen zu begegnen, die trotz der Risiken anderen halfen.

Ein wichtiges Element des Buches ist meines Erachtens der besondere Schreibstil, der auf der unglaublich bewegenden Geschichte von Liesel basiert. Markus Zusak hat in seinem Buch „Die Bücherdiebin” brillante Beschreibungen verwendet, eine Sprache, die so farbenfroh ist, dass sie einen im Handumdrehen in diese Zeit zurückversetzen kann. Durch die vielen Adjektive und Adverbien hatte ich den Eindruck, dass das Buch sogar mit Worten gemalt wurde, die es selbst einem Blinden erlauben würden, sich diese Orte und Menschen vorzustellen. Diese Art zu schreiben kann nicht jeder – es ist eine wahre Kunst. Nur ein Autor mit Zusaks Talent konnte uns dazu bringen, das Positive in dieser Geschichte zu finden. Dies ist ein Buch über die Macht der Worte und die Vielfalt und den Reichtum der Sprache, das leicht die Handlung eines Musicals oder eines Theaterstücks sein könnte.(…)

Der Erzähler von „Der Diebin”, in der Person des Todes, wird eindeutig als ein einsamer, ja der von der Natur des Menschen fasziniert ist und versucht in seine Welt einzudringen. Obwohl der Tod in diesem Buch eine große Rolle spielt, ist er nicht völlig deprimierend oder traurig. Lebendiger Humor tanzt über die Seiten, und der Reichtum der Beschreibungen und die wunderbaren offenen Herzen der Charaktere heben die Stimmung. Außerdem ist es schön, eine so ausgewogene Geschichte zu lesen, in der auch ganz normale Deutsche – sogar die blonden, blauäugigen – in Gefahr sind, ihr Leben zu verlieren, verfolgt zu werden, genau wie die Juden. (…)

Zusak hat einen Weg gefunden, einer oft erzählten Geschichte einen neuen Ansatz zu geben. Er hat die andere Seite der Medaille dargestellt. Sollten wir wirklich Mitleid mit den Menschen haben, die sich in einem Keller in einem Vorort von München verstecken? Scheinbar ja, denn dieses unermessliche Leid, dieser Krieg, hätte nicht passieren dürfen. Andererseits sind die Deutschen Mitglieder der Nazi-Partei, unabhängig davon, ob sie freiwillig oder gezwungenermaßen Mitglied waren. Die Deutschen, die damalige Generation, die Hitler huldigte, glaubte, dass Juden nicht besser als Ratten seien. Diesen rücksichtslosen Menschen stellt der Autor diejenigen mit menschlichem Antlitz gegenüber, die einen Juden in ihrem eigenen Keller versteckten.

„Die Bücherdiebin“ ist auch die Geschichte gewöhnlicher, unschuldiger Kinder, die durch den Krieg benachteiligt werden, wie Liesel. Hier stellt sich die Frage: Sind wir überhaupt besser, wenn wir kein Mitgefühl oder keine Traurigkeit empfinden? Der Tod stellt all diese Fragen in einer ruhigen und unaufdringlichen Art und Weise.

Das Buch hat mich sehr beeindruckt, es war ein sehr spannendes Abenteuer, das mir sicher noch lange in Erinnerung bleiben wird. Ich bereue die Zeit nicht, die ich mit der Lektüre dieses Buches verbracht habe, und ich glaube, dass jeder, der es in die Hand nimmt, nicht enttäuscht sein wird. Meine Gedanken dazu werden niemals die Besonderheit und Originalität des Ansatzes vermitteln, aber ich hoffe, dass sie Sie ermutigen werden, dieses außergewöhnliche Werk zu lesen.

To top